21go grudnia 2010
No i stało się...
Wracałem z pracy do domu, późno wieczorem 21go grudnia 2010. Była godzina prawie 21:00.
Dojeżdzałem właśnie (jadąc ulicą podporządkowaną) do skrętu w prawo.
Zatrzymałem się przed skrzyżowaniem gdyż musiałem przepuścić nadjeżdzające z mojej lewej strony samochody.
Kątem oka dostrzegłem po mojej lewej stronie wycofujący się samochód terenowy, który jechał tyłem w moim kierunku. Jechał bardzo powoli - z zamiarem wycofania się z sąsiedniej ulicy i następnie jazdy w kierunku przeciwnym.
Spojrzałem w lewo - samochody nadal jechały - nie mogłem wjechać na skrzyżowanie.
Samochód zbliżał się coraz bardziej i przez chwilkę doznałem przeczucia, iż jest trochę za blisko - pomyślałem sobie - czy kierowca mnie widzi, dlaczego nie wykręca mocniej kołami tylko wycofuje się tak głeboko ?
Przez głowę przebiegły mi błyskawicznie myśli:
- zatrąbić
- szybki rzut okiem w lewo czy nic nie jedzie - gaz do dechy i w prawo - ale tego manewru muszę być pewien aby nie wjechać wprost pod rozpędzone samochody na ulicy przede mną
- szybki rzut okiem w lusterko wsteczne i gaz do dechy do tyłu
Niestety nie zdążyłem wykonać żadnego manewru, lekkie "puk", bujnęło samochodem....
Wycofujący samochód wjechał w moje przednie lewe drzwi (jego tylnym lewym rogiem). Lusterko w moim aucie złożyło się i zostałem zablokwany w samochodzie.
Po chwili kierowca terenowego samochodu ruszył do przodu i zatrzymał się parę metrów dalej.
Wyłączyłem silnik, włączyłem światła awaryjne i wysiadłem z samochodu (uff...drzwi otworzyły się więc nie jest najgorzej - pomyślałem). Poprawiłem lusterko - nie odpadło - wygląda na to, że tylko złożyło się na skutek kolizji. W drzwiach było wgniecenie...
Z samochodu, który uderzył we mnie, wybiegła kobieta i od razu zaczęła przepraszać i tłumaczyć się, iż mnie nie zauważyła, że przeprasza, nie chciała...
No cóż - stało się...
Porozmawialiśmy chwilę i ustaliliśmy, iż ze względu na fakt, iż nikt nie ucierpiał fizycznie, szkoda nie jest bardzo poważna - moje auto nadaje się do dalszej jazdy - nie wzywamy policji (na którą musielibyśmy pewnie długo czekać a dodatkowo pani otrzymała by zapewne mandat karny) - dodatkowo pani jechała z chorym zwierzątkiem do weterynarza i oczekiwanie na przyjazd policji spowodowałoby, iż nie zdążyłaby.
Pani stwierdziła, iż bierze na siebie całkowitą winę za kolizję, wymieniliśmy się danymi (telefony, wizytówki, spisanie danych z polisy OC) - dodatkowo - ponieważ nie nikt z nas nie miał czystej kartki papieru, umówiliśmy się, iż pani podeśle mi oświadczenie sprawcy mailowo.
Rozstaliśmy się - pojechałem do domu...
Po przyjeździe do domu zasiadłem przed Internetem i poszukałem jak mogę zgłosić szkodę. Okazało się, iż Generali (firma, która wydała polisę OC sprawcy wypadku) posiada formularze online do zgłaszania szkód:
https://www.generali.pl/obsluga-i-pomoc/zgloszenie-szkody/szkoda-komunikacyjna/
Po wypełnieniu danych w formularzach po chwili otrzymałem mail z powiadomieniem o przyjęciu wniosku wraz z wypełnionym załącznikem.
22go grudnia 2010
Właścicielem auta jestem od 2006 roku (rocznik 2005) - auto kupiłem nowe, z salonu - wszystkie przeglądy serwisowe robię w autoryzowanym serwisie PGD OMC (
http://www.omcmotors.pl/).
Z tego tytułu mam też "bonusowe" ubezpieczenie, które ważne jest, pod warunkiem, iż wszystkie przeglądy i naprawy wykonuję w autoryzowanych serwisach Ford.
Ponieważ zbliżały się Świeta Bożego Narodzenia i planowałem pojechać na zakupy, postanowiłem, iż po drodze "wpadnę" do serwisu blacharskiego PGD OMC (w Warszawie na Uczniowskiej 34) aby poradzić się ich jak dalej procedować z ubezpieczycielem oraz jak można umówić się na naprawę.
Pan w zakładzie obejrzał szkodę i stwierdził, że drzwi kwalifikują się do wymiany - dał mi też formularz "cesji - upoważnienia", który składa się u ubezpieczyciela, a który upoważnia ubezpieczyciela do rozliczenia bezgotówkowego szkody na rzecz zakładu, który dokonuje naprawy.
Specjalista z zakładu polecił również, aby nie czekać aż zjawi się pracownik Generali i dokona oględzin, ale aby podejechać do ich siedziby i zrobić oględziny na miejscu - stwierdził, że przyspieszy to znacznie czas likwidacji szkody.
Tak też zrobiłem, pojechałem na Al. Jerozolimskie 92.
Na miejscu nie było akurat kolejki i Panie od razu zajęły się moją sprawą - zweryfikowały telefonicznie, iż faktycznie zgłosiłem wniosek o odszkodowanie przez Internet, ale ponieważ wniosek nie doszedł jeszcze do nich zostałem poproszony o ponowne wypełnienie wniosku - tym razem papierowo.
Tak też zrobiłem - w międzyczasie pojawił się specjalista od oględzin, który poszedł zrobić dokumentację zdjęciową szkody. Specjalista przekazał, iż w jego ocenie drzwi sa również do wymiany.
Dostałem poświadczenie przyjęcia zgłoszenia szkody i zobowiązałem się do dostarczenia "oświadczenia sprawcy" - to jedyny dokument, który pozostał do uzupełnienia, gdyż ksera dowodu osobistego, prawa jazdy, ubezpieczenia OC (mojego) zostały wykonane na miejscu. Dodatkowo dostałem podstęplowaną cesję-upoważnienie dla zakładu napraw. Umówiliśmy się, iż najszybciej jak to możliwe dostarczę mailowo zeskanowane "oświadczenie sprawcy" a specjalista dokona wyceny i oficjalnie przekaże sprawę do dalszego procedowania w oddziale, który będzie likwidował szkodę (oddział w Katowicach).
Wróciłem do domu i skontaktowałem się ze sprawczynią kolizji, która obiecała, iż następnego dnia dośle zeskanowane oświadczenie (była środa popołudniem i pani nie była już w pracy).
23go grudnia 2010
Podjechałm do pracy aby odebrać maila - oświadczenie zgodnie z obietnica doszło.
Natychmiast dosłałem oświadczenie do zakładu ubezpieczeń. Zbliżały się Święta więc nie pozostało nic innego jak trochę odpocząć i poczekać na dalszy tok spraw do następnego tygodnia.
27go grudnia 2010
Już po Świętach... Wzmocniony krótkim odpoczynkiem postanowiłem zająć się moim odzkodowaniem od samego początku tygodnia - wysłałem zapytanie mailem czy dokumenty dotarły i jak mam teraz dalej procedować (miałem dostać oficjalny numer zgłoszenia i wycenę szkody).
28go grudnia 2010
Nie dostałem odpowiedzi więc próbuję skontaktować się telefonicznie - nie udaje się ale na koniec dnia dostaję numer wewnętrzny bezpośrednio do pana od wyceny.
Dodatkowo dostaję kontakt telefoniczny od firmy CRLS, która chce umówić się na oględziny samochodu - przekazuję, iż oględziny zostały już wykonane w Generali na Al. Jerozolimskich - przepraszają za pomyłkę.
29go grudnia 2010
Udaje mi się dodzwonić do pana od wyceny i dostaję informację, iż dokumenty i wycena zostały przekazane na początku tygodnia do Katowic i powinienem od nich otrzymać już numer zgłoszenia i wycenę - ale gdybym nie otrzymał do następnego dnia rano mam się skontaktować. Dzwonię na infolinię do Katowic ale tam niestety nikt nic jeszcze o zgłoszeniu nie wiedzą.
30go grudnia 2010
Dzwonię do pana od wyceny i mówię, iż nadal nic nie otrzymałem - pan forwarduje mi maila z numerem szkody i wyceną - na CC maila dostaję również adres mailowy i dane adresowe likwidatora merytorycznego w Katowicach.
Z tymi dokumentami jadę do zakładu PGD OMC na Uczniowskiej 34.
W zakładzie pan informuje mnie, iż do sfinalizowania potrzebne jest jeszcze potwierdzenie likwidatora merytorycznego (tj oddział w Katowicach) i, że nalezy czekać na kontakt ubezpieczyciela w tej sprawie.
Umawiamy się na dalszy kontakt w dniu 7 stycznia 2011 - już w Nowym roku 2011.
3go stycznia 2011
Dostaję telefon z firmy CRLS (to już drugi telefon) w sprawie oględzin samochodu. Ponownie informuję, iż oględziny były już wykonane przez Generali - przepraszają za pomyłkę. Mam podejrzenie, że zgłoszenie zostało zarejestrowane dwukrotnie (mój wniosek internetowy oraz papierowy w oddziale Generali) - rozmawiałem podczas wypełniania wniosku papierowego w oddziale i dostałem zapewnienie, iż nie będzie takiego problemu bo dokonają scalenia i będzie tylko jedno zgłoszenie. A jednak coś jest nie tak...
Dodatkowo dostaję pismo z firmy CRLS gdzie numer zgłoszenia jest dokładnie o jeden wyżej od mojego numeru zgłoszenia z maila, którego dostałem od specjalisty Generali wyceniającego szkodę.
7go stycznia 2011
Godziny wczesno poranne...
Dzwonię do zakładu naprawczego i okazuje się, iż na razie nikt się z nimi nie kontaktował - mam dalej czekać. Chcę jednak wyjaśnić kwestię ewentualnego zduplikowanego zgłoszenia.
Dzwonię na infolinię do Katowic, gdzie po sprawdzeniu w systemie przekierowują mnie do firmy CRLS w Pruszkowie. Dzwonię do firmy CRLS a tam dowiaduję się, iż moje zlecenie zostało anulowane z dopiskiem, iż sprawa wyceny jest prowadzona przez Generali (tak z resztą powinno być).
Dzwonię więc na infolinię do Katowic i wyjaśniam czego się dowiedziałem w firmie CRLS i proszę o informację o statusie postępowania. Pani na infolini wyjaśnia, iż muszę tą sprawę wyjaśnić z osobą, która zajmuje się moją sprawą - dostaję wewnętrzny numer telefonu.
Dzwonię na wskazany numer ale znów dodzwaniam się na infolinię - po kilkunastu rozłączeniach i połączeniach znów udaje mi się dodzwonić na infolinię - przekazuję, iż próbuję się skontaktować z osobą, która prowadzi moją sprawę - dowiaduję się jednak, że ta osoba jest na spotkaniu i żebym podał moje dane kontaktowe a osoba skontaktuje się ze mną.
Czekam więc ale jednocześnie wysyłam maila z opisem problemu do tej osoby.
Po południu po godz 16:00....
Nie otrzymawszy żadnego telefonu znów dzwonię na infolnię - po kilkunastu próbach połaczenia i dłuższym oczekiwaniu dodzwaniam się ale okazuje się, iż rzeczoznawcy pracują wyłącznie do godziny 16:00.
Pozostaje mi więc poczekać do poniedziałku.
Wieczorem....
Zasiadam do komputera, zaczynam wertować strony w internecie dotyczące ubezpieczyciela Generali i opisów dotyczących likwidowania szkód z OC.
Natrafiam na kilka adresów:
http://www.generali.ubezpieczenie.com.pl/opinie_o_towarzystwie/0,0.html
http://forumprawne.org/ubezpieczenia/169286-problem-z-wyplata-oc-generali-brak-kontaktu.html
http://www.goldenline.pl/forum/1926418/likwidacja-szkody-generali-i-brak-kontaktu
http://www.goldenline.pl/forum/1233544/stluczka-problem-z-odszkodowaniem-generali
Niektóre wpisy wzbudzają moje zaniepokojenie:
- ubezpieczyciel unika kontaktu
- nie można uzyskać informacji o stanie postępowania
- przeciąganie sprawy
Czy to prawda czy nie ?
Czy są to jedynie sporadyczne przypadki ?
Zastanawiam się co by było gdyby samochód był tak uszkodzony, że nie mógłbym z niego korzystać a byłby np: niezbędny mi do pracy ?
Jak się to skończy w moim przypadku - czy mam się niepokoić "na zaś" ?
Podejmuję decyzję - postanawiam założyć tego BLOG'a.
Będę go prowadził do końca - niezaleznie od tego jak sprawa się sfinalizuje.
Blog pomoże mi w dokumentowaniu tego co dzieje się z moją szkodą - być może będzie pomocny innym osobom w podobnej sytuacji.
Zapraszam....